by



Jest tyle rzeczy, spraw, o których chcę napisać, bo one strasznie we mnie siedzą i nie dają spokoju – a tak mało mam na to czasu.
Długi weekend, który z dzisiejszym, porannym budzikiem właśnie się skończył był jednym z najcudowniejszych! Bardzo pracowity, ale właśnie takie lubię najbardziej. Nie, nie lubię siedzieć na tarasie z butelką piwa w ręku i spalonym na grillu szaszłykiem – zdecydowanie wolę ruch, kiedy moja ogromna pracowitość i perfekcjonizm dochodzą do głosu, czuje się najlepiej!
Świetna pogoda pozwoliła nam zaczynać i kończyć każdy dzień treningiem siłowym lub innym.
Spędzaliśmy wspólnie z A. również dużo czasu w kuchni przygotowując obłędne dania ze świeżych kurek, sałat, kaszy jaglanej (jako jedyna z kasz alkalizuje nasz organizm) i wybornego, francuskiego ciasta!
Odwiedzali nas w mieszkaniu najbliźsi Przyjaciele, z którymi prowadziliśmy długie rozmowy o  małżeństwie, ale nie o tym, czy moja suknia jest z nazwy suknią ślubną i ile będzie kosztowała moja ślubna (sic!) wiązanka, ale o prawdziwej wartości bycia mężem i żoną, o wadze składanej przysięgi. Strasznie to ważne, a praktycznie na każdym wcześniejszym spotkaniu pomijane! Kiedyś, napiszę o tym więcej – mam już zebrane w całość myśli, spostrzeżenia, którymi chce się podzielić w tym temacie!

Tymczasem: miłego tygodnia!

Fot.: pinterest.com