by

Po lekkich tematach, w których królowały letnie sałatki i zniewalające smoothies przyszła pora na coś cięższego. Od kilku dni czytam "Kto to pani zrobił" A. Passent i jeden z felietonów niejako przesądził o dzisiejszym wpisie. Temat już bardzo dawno był w mojej głowie, ale początkowo wydawało mi się, że tylko wymyślam i czepiam się nieistotnych rzeczy! Od jakiegoś czasu bardzo modne stało się hejtowanie. Wiadomo, bardzo, bardzo łatwo jest wyrazić śmiało swoje zdanie, za czyimiś plecami, jak to bardzo się kogoś nie lubi za... No właśnie... Za co tak naprawdę kogoś nie lubimy? Bo jest od nas lepszy? Bardziej sprytny? Przedsiębiorczy? Pamiętam jak na jednym z towarzyskich spotkań koleżanka oświadczyła głośno, że bardzo się nie może doczekać, aż jednemu ze znajomych jej męża powinie sie noga w projekcie, który tworzy, bo w końcu będzie mogła mu jakoś dogryźć... Na spotkaniu zaległa krępująca cisza, a mi w głowie zapaliła się czerwona lampka... Dlaczego? Jak bardzo musimy nie lubić samych siebie, jak bardzo musimy czuć się nie spełnieni w życiu, nie wiem, chyba trochę zacofani w stosunku do kogoś, kto próbuje odnieść sukces? W całej tej sytuacji najgorsze jest to, że ta koleżanka nie widziała nic niestosownego, aby powiedzieć takie słowa głośno... Tutaj jest dla mnie sedno problemu, bo dlaczego uważamy, że możemy kogoś wyłącznie skrytykować? Właściwie jakim prawem? P. Danuta Hubner, na słowa Pana Rostowskiego, który powiedział pod jej adresem bardzo obraźliwe słowa stwierdziła, że P. Rostowski może myśleć o niej co chce, ale ona po prostu nie che tego słuchać... To są dla mnie ważne słowa i bardzo mądre podejście, zwalniające P. Danutę od komentarzy na ten temat. Agata Passent też o tym pisze. Też zadaje takie pytania skąd w nas przyzwolenie na to, aby tak bardzo wchodzić w czyjeś życie? Oglądałam dzisiaj na youtube wywiad Łukasza Jakóbiaka z Nataszą Urbańską. Już chyba wszyscy wiedzą jak bardzo jej osoba jest hejtowana w internecie. A przecież to przepiękna kobieta, wszechstronna artystka i prawdziwa biezneswomen. Okej, mam słabość do jej firmy Muses, marki, która zaprojektowała suknię na mój ślub. Ale ogromnie ją podziwiam, za rzeczy które robi, i za to jak wspaniale mówi o swoim mężu! Bardzo mi przeszkadza to wszechogarniające przyzwolenie na takie zachowanie... Źle się czuję po słowach koleżanki, która lubi "dogryzać" swoim znajomym i źle kiedy czytam te wszystkie bzdury pod adresem osób, które odniosły sukces. Czasem na towarzyskich spotkaniach czuję ogromny dysonans, kiedy koleżanka narzeka jak to jej mąż nie umie "odpowiednio zmyć podłogi...", albo wynieść śmieci. Nie wiem co wtedy powiedzieć, bo mój wszystko robi najlepiej! Ma niesamowitą pracę, firmę, liczne pasje i zawsze dla mnie czas! O lojalności wobec męża pisałam przy okazji biografii P. Hillary Clinton. Właśnie to kolejny chyba powód aby czuć prawo, że możemy kogoś skrytykować tylko dlatego, że my mamy gorzej. Otóż nie, nie mamy takiego prawa, bo ktoś może nie chcieć tego słyszeć! Kogoś po prostu może bardzo nie interesować to, że zazdrościmy mu jego życia!