Odrobina Paryża w Krakowie.

by




Fot.: Archiwum własne.
Ponieważ nigdy i nigdzie nie lubię czuć się jak się "u siebie", swojsko i przaśnie, lubię tez łamać pewne schematy w kuchni. Na niedzielny obiad małże, których jak zapewniałam męża przy biedronkowej kasie i tak nie zjem: spałaszowałam niemalże jednym połknięciem. Ze szpinakowym makaronem, z dodatkiem suszonych pomidorów, oliwek i uprażonych na oliwie pestek smakowały wybornie. Jako dodatek Kadarka, ale, ale..., przywieziona jako prezent z Bułgarii..., nie taka made in Poland, co to się na krawężnikach pijało w czasie studiów, a fajnie delikatna w smaku, że można do obiadu z mężem na raz wypić! Noi jem to i odrazu wspominam Paryż i restaurację pod wieżą ajfa...
Po prostu odrobina Paryża w Krakowie.