by

Kiedy jestem w rodzinnym domu i nie muszę wykonywać prostych prac domowych, które prostymi są jedynie z nazwy, mam więcej czasu tylko dla siebie. Naprzemiennie poświęcam go na czytanie i pisanie i notorycznie mam wyrzuty, że robię tego zbyt mało… Odkąd pamiętam zarzucam sobie, że za mało czytam. Oczywiście nie mam na myśli codziennej prasy, jak np. Gazeta Wyborcza, numery Zwierciała, czy wydania magazynu Pani. Tego nie biorę pod uwagę, bo czytanie prasy uważam, za obowiązek, po prostu lubię być na bieżąco, szczególnie w kulturze. Jeśli ktoś wśród Rodziny, czy najbliższych chce przeczytać dobrą książkę lub pójść na dostrzeżony przez krytyków film, zawsze pyta mnie czy warto! Zatem od pewnego czasu traktuję to jako obowiązek, po prostu wiedzieć!
Dzisiaj skończyłam czytać po raz już nie wiem który z kolei: „Nie wierzę w życie pozaradiowe” M. Niedźwiedzkiego. Nie jestem jego fanką (cóż za słowo!) jeśli chodzi o trójkowe listy, markomanie itp., ale jeśli chodzi już o słowo pisane, to i owszem. Jest w tej książce jakiś magnetyzm, który przyciąga. Myślę, że dzieje, się tak dlatego, że Marek jest tam strasznie prawdziwy (chyba pisałam tak samo o P. Marii Czubaszek wspominając jej książkę) Ta cecha ogólnie wśród ludzi mnie bardzo ujmuje! Piotr Kalwas zawsze pisał: lubię lubi szczerych w swojej nienawiści (oj czeka mnie wspomnienie i jego książek w tym blogu…, wspomnienie…? przecież ja zawsze o nich pamiętam!) Mam tak samo – ludzie szczerzy przemawiają do mnie – tak po prostu! Jestem im w stanie uwierzyć! Gorzej z takimi co pozują (zwykle na kogoś lepszego niż są), niby w formie żartu, który nigdy nie jest trafiony! Anyway, trzymam tutaj stronę Piotra. Mamy już to, że Marek w swojej książce jest prawdziwy, że jego słowo pisane magnetyzuje, a niektórych napisanych zdań już teraz wiem, że nigdy nie zapomnę!
Myślę, że jego książka podoba mi się również dlatego, że wspomnieniami często wraca w niej do swojego rodzinnego Szadka i narratorem staje się wówczas kilkuletni chłopiec. Piotr też tak robił; zmieniał się w pięciolatka i opowiadał jak bardzo inaczej wygląda świat widziany oczami dziecka!
Oj tak, Marek i Piotr jako pisarze mają bardzo dużo wspólnego, posiadają po prostu rzeczy dla siebie bardzo ważne, o których potrafią dobrze napisać! Kto wie, może by się nawet polubili…?
A’propo mojego urlopu w domu…, czy ja też będę kiedyś tak bardzo wracała wspomnieniami do moich rodzinnych miejsc…? A może już podświadomie wracam przyjeżdżając tu na urlop…?

Na koniec kawałek „niedźwiedzia”:
„…we mnie nie ma frustracji. Nie podejmowałem decyzji nieodwracalnych, dlatego żyje sam. Kiedyś myślałem, że wybrałem samotność. Dziś skłonny jestem uznać, że to samotność wybrała mnie, a ja nauczyłem się z nią żyć…”