by

Kiedyś, 3 lata temu pamiętam jak powiedziałam, że 11sty listopada to dzień, w którym korzystając z dnia wolnego można ugotować rosół i dzielić ten dzień z najbliższymi… Dzisiaj, w zasadzie bez zmian – wypowiedziane zdanie podtrzymuję…
Zahaczając tematycznie o odzyskaną niepodległość zawsze zastanawiam się nad pojęciem ówczesnego patriotyzmu… Nie, nie będę ujawniała się kim/czym on jest dla mnie, ale zapewniam Was, że tkwi we mnie b. głęboko. Paradoksalnie patriotyzm zrodził się we mnie, kiedy czytałam powieści o krajach b. odległych od Polski, ale to właśnie one nauczyły mnie szacunku do tego kraju i doceniania tego co mamy…
I jeszcze jedno:
Piosenka, którą słuchaliśmy z mężem dzisiejszego popołudnia:

http://www.youtube.com/watch?v=TiinAVjPyRs

Trochę jak powrót do lat młodzieńczych – tak jej słowa mi się kojarzą…
Czy dla Was miłość to również niepodległość…?