by



Weekendowo, czyli słodko. Odrazu takie skojarzenie. W weekend zawsze przygotowuję dania, które wymagają większej uwagi, czasu, ale przede wszystkim to ten moment, kiedy nie jem w samotności, tylko niespiesznie  delektuję się potrawami. Dzisiaj smażone śledzie z cebulką, w zestawie z surówką, jutro królik duszony w winie. W przepisie piszą, że białym, więc u mnie bedzie na przekór, w czerwonym.
Miało być o deserach. Lody wciąż pozostają moim ulubionym. Dzisiaj przypomniały mi się lody, które zawsze jadłam w Anglii. Zdecydowanie najlepsze na świecie! Thornotos, nie wiem, może ktoś z Was kojarzy...? Może Renata? Jeśli ktoś mi mówi, "słuchaj jadłam/em najlepsze lody", ja tylko przywołuje w myślach tamte smaki... Niestety, nie pamiętam już ich obłędnych nazw, ale kojarzę, że zawsze musiały znaleźć się w moim zestawie mint chocolate.
Pamiętam, jak mąż przeleciał po mnie do Anglii  i jak jedliśmy te właśnie lody na Oxford Street...
Świetnie mieć tak dobre wspomnienia. Myślę Anglia i przypominam sobie panie w doskonale skrojonych, brązowych fartuchach, czepkach i wspaniałą cukiernię na rogu...