by

Są książki ciężkie jak worek kamieni. Bo nosisz je w sobie, zanim przeczytasz, myślisz, filtrujesz zasłyszane urywki i nie możesz się oderwać, a potem jak skończysz wszystko jest takie świeże jak rana, która kiedy ropieje nie daje o sobie zapomnieć. Ja tak właśnie mam. Takie rzeczy siedzą we mnie tygodniami, a zdarza się, że latami i wypełzają jak pająk zza łóżka, wydzierają się niemym krzykiem i powodują cierpnięcie skóry. Już wiem, że "Chustka" do tych myśli dołączy. Ona już była tam wcześniej, kiedy w jednym ze swoich felietonów Małgorzata Domagalik zacytowała jej fragment:
"Patrzę na Syna i chce mi się wyć. Polewam Go prysznicem, On opowiada bajkę o Szalonym Ptaku Emu i Małym Dzielnym Maczku.
-koniec mycia, wycieraj się-podaję ręcznik, zakręcam kurek prysznica
-a możesz jeszcze popolewać mnie wodą po ciałku? to takie przyjemne...
-mogę jeśli tylko masz ochotę
-a dla ciebie nie będzie to strata czasu?-pyta uprzejmie
-jasne, że nie syneczku...-potworna gula dławi gardło, ledwo wstrzymuje łzy. 
Kochanie nie wiem ile razy jeszcze dam radę wstać z łóżka, by Ci towarzyszyć w myciu się, podać ręcznik, ogrzać na kaloryferze piżamkę. Ale wiem, że nigdy nikt nie zrobi tego tak jak ja... nikt tak jak ja nie okryje kołderką, nie wycałuje i nie wyprzytula przed snem... więc póki jestem, póki mogę zrobię co zechcesz. To nie jest strata czasu, jasne, że nie, Syneczku..."
Mocne, prawda? Wtedy wyłam i za każdym razem jak czytałam też wyłam. Pokornie. Strasznie się bałam ją zaczynać, a po pierwszych zdaniach wciągnęła mnie jak otchłań. Jest w niej tyle ważnych słów, że musiałabym dla sprawiedliwości chyba ją tu przepisać, aby podkreślić co mnie najbardziej w niej ujęło. Jeżeli czujecie, że udźwigniecie temat raka 36letniej Aśki,  empatycznej, bystrej, dowcipnej, mądrze kochającej matki Giancarla (w góle totalnie niesamowity chłopczyk, którego inteligencja wali mnie na kolana) i swojego Niemęża: przeczytajcie.

"Zadzwoniłam do przyjaciela i mówię: 
-smutno mi
-to posmuć się, czasami tak trzeba-odpowiedział"

Chustka.