Leżeć i pachnieć!

by


Maj i czerwiec to albo łubianki pełne truskawek z Placu Imbramowskiego, albo skrzynka pomidorów z sandomierskiej giełdy. Jak co roku ten sam zestaw. Powtarzalność taka, którą kocham za to, że nie kupuję jedzenia od pośredników tylko od tych, którzy ją produkują. Radość dla sumienia ogromna, a i dla podniebienia niebiańska!
W kosmetykach podobnie: zawsze najpierw kieruję się opakowaniem, potem składem. Już tak mam. Jem, kupuję, smakuję oczami! Zawsze wygrywa moje zboczenie do rzeczy pięknie podanych, estetycznych, subtelnie opakowanych, tajemniczo zapowiadających co czeka na mnie po podważeniu wieczka...
Noi wiosna to kolor! Ale delikatny. Stonowany róż, pastelowa mięta, które królują w zestawieniu z mleczną bielą. Rozkładam te kosmetyki na stole i mówię do męża: Wiesz, że wszystko to mogłabym zjeść? Idealię i mleczną maskę do włosów rano, na śniadanie, zaraz po przyjściu do pracy miodowy krem do rąk, a podczas wieczornego prysznica cudownie pachnący żel do kąpieli! Mniam! Stąd te moje konotacje żywioniowo-kosmetyczne!

Na zdjęciach: