Nie o jedzeniu.

by











Fot.: Archiwum własne.
Nawyki żywieniowe, podobnie jak i wychowanie wynosi się z domu. A może nie warto tego rozdzielać, bo oba stanowią o tym samym? Może dobrze wychowani ludzie nie jedzą śmieci i nie karmią nimi swoich dzieci, według zasady „kocham nie truję”?
Odkąd przyjrzałam się bardzo dokładnie zawartości swojego talerza, co poprzedziłam rocznym studiowaniem bibliotekarskich podręczników w kierunku zdrowego żywienia niemalże każdy posiłek jest dla mnie tak samo ważny. To się równomiernie rozkłada na świadome życie, jego jakość, a przez to na styl jedzenia. Bo nie mogłabym już traktować się śmieciowymi, niepotrzebnymi książkami tak, jak i nie mogłabym zapychać się jedząc byle co.

Nigdy też nie miałam problemów z wagą. Teraz jak sięgam pamięcią i analizuję to zawsze widzę całą naszą rodzinę siedzącą przy stole, przy wspólnym posiłku. Ciepłe, sezonowe, treściwe zupy. Świeże, podane z dużą ilością kopru ziemniaki z mięsem, a w niedzielę domowe ciasto. Tutaj w tym punkcie czas jakby się zatrzymał, bo cały czas jest w moim domu tak samo. Mimo, że jesteśmy dwuosobową rodziną, zawsze dbam o jakość, podanie posiłku oraz o to, co tak naprawdę jemy. Od jakiegoś czasu wszystko uprościłam. Nie ma kilkuskładnikowych, niepasujących do siebie składników, ani 3 dań. Jest prosto, szybko i na długo sycąco. To porządkuje. Takie myślenie o jedzeniu w kategoriach hobby i sposobu na spędzanie czasu. Wówczas obiad nie jest szybkim napełnieniem żołądka, a leniwym czasem, który można celebrować. Tak zdecydowanie wolę i tak mam.