Sunday morning.

by

W niedzielę zawsze jest leniwie i powoli, chociaż nawyk codziennego wstawania o szóstej daje o sobie znać. Wówczas zaczyna się festiwal porannych rytuałów: wygodne trepki i szlafrok (na noszenie którego w trakcie tygodnia brakuje już czasu), nakładanie maseczek i kremów z ulubionej kosmetyczki.  Snucie się po mieszkaniu, nastawianie prania, przygotowywanie twarogowej pasty i dzbanka zielonej, którą potem konsekwentnie sączę przez cały dzień. Potem już tylko siadam w tej ciszy i piszę, łapie pomysły na pracę przy maku i planuję tydzień w pracy. Na przemian czytam Wyborczą i sprawdzam newsy w Internecie. Spinam się i luzuję, wartościuję co wpisać na prywatnym blogu, a co na stronie dodatkidesign.pl, która ku mojemu wielkiemu zadowoleniu przekroczyła już tysiąc polubień! Naprawdę mam ogromną pokorę w stosunku do pracy, którą podpisuję własnym nazwiskiem i robię wyłącznie w swoim imieniu. Dbam, pilnuję pozostaję w ciągłym alercie wobec rzeczy, które mnie obchodzą. Ja po prostu nie lubię odpuszczać. W niczym. 



























































Fot.: Archiwum własne.
Przedmioty na zdjęciach: