Spotkania.
by Qawiorka.
Miało być krótko – będzie długo!
Roznoszenie naszych, ślubnych zaproszeń praktycznie
dobiegło końca. Część osób z rodziny poprosiła o wysłanie ich pocztą – chociaż
sami (o dziwo!) chcieliśmy ich odwiedzić osobiście. Jak się jednak okazuje
różne przypadki losowe lub wakacyjne wyjazdy zweryfikowały nasze plany w
stosunki do nich!
Poza tymi pojedynczymi przypadkami wszystkie
zaproszenie dostarczyliśmy i osobiście i we dwoje (okazuje się, że to prawdziwy
rarytas, aby Państwo Młodzi obydwoje się fatygowali – nam na tym zależało).
Zdecydowanie najlepiej wspominamy wizyty domowe, gdzie w spokoju mogliśmy
porozmawiać o przygotowaniach (z naszej strony) i istotnych zmianach w życiu –
(imiona dzieci: Zosia, Kasia, Piotrek* - ze strony naszych Przyjaciół) Jakiś
taki wewnętrzny spokój, przekonanie, że wszystko dzieje się w ich życiu w
ustalonej kolejności (ich wymarzony ślub, podróż poślubna (moim zdaniem
konieczna), pozwoliły nam przekonać się
o wartości naszej decyzji. Tak, przyznajemy się, nasza decyzja o ślubie jest
podyktowana miłością, wzajemnym szacunkiem i wiedzą, że chcemy być już ze sobą
na zawsze. Że ślub to przejście w kolejny etap dojrzałej i mądrej relacji w
której spotyka się dwoje ludzi, którzy tworzą całość. Nie mamy tego dyskomfortu,
że ta formalność (w żadnym razie u nas tak tego nie nazywamy) musi być szybko:
bo kredyt na dom, bo dziecko, bo szepczący rodzice, że po co czekać…
Niestety, były również spotkania z tymi, którzy
podjęli decyzję o ślubie na podstawie ww czynników. Narzekania na pracę,
zarzuty wobec żony/męża, czy skupianie się wyłącznie na tym co dzięki ślubowi
mamy: dom, mieszkanie, czy jeszcze inne sprawy materialne. Na tej podstawie dało
się doskonale wyczuć, którzy z naszych Przyjaciół to ludzie świetnie
dopasowani, zgodni, pełni szacunku wobec swoich ról, a którzy są ze sobą tylko
i wyłącznie dlatego, aby realizować SWOJE A NIE WSPÓLNE MARZENIA.
Jedna z naszych Przyjaciółek, która obecnie mieszka w
Anglii powiedziała nam kiedyś, że narzeczeństwo to niesamowity czas wsłuchania
się w siebie nawzajem, w swoje potrzeby, to czas na ustalenie sobie
priorytetów, że nie dom, mieszkanie, czy zagraniczne, wakacyjne podróże mają być w centrum naszego, wspólnego życia,
ale my sami – to w jaki sposób ze sobą rozmawiamy i w jaki sposób dzielimy się
sobą z innymi. Dlatego też od niezwykłej kolacji zaręczynowej nie zaczynaliśmy
szaleńczego biegu za salą, nie przygotowaliśmy papierów do banku, a mieliśmy go
w całości dla siebie. Doceniamy to niezmiernie i wiemy, że to jednak rzadkość.
Do końca naszego narzeczeństwa zostało zaledwie parę tygodni, ale zdecydowanie możemy
obydwoje powiedzieć, że był/jest to czas jakże potrzebny i owocny dla rozwoju
naszego związku! Cały czas kołacze nam się w głowie myśl: to nie przypadek, że
jesteśmy razem!
* Imiona dzieci zmienione na prośbę Rodziców
P.S. Podczas roznoszenia zaproszeń było jeszcze jedno,
świetne spotkanie z przepyszną sałatką figową, która naszym zdaniem zdecydowanie
zasługuje na wyróżnienie!
Fot.: pinterest.com