Jeden posiłek dziennie.

by

W upały nie jadam. Piję na przemian wodę z cytryną i kawę. No może tabliczka gorzkiej czekolady jeszcze. I tyle. Najgorzej jak upały są w weekend, bo wówczas mąż dopomina mi się o przynajmniej jedno danie, które zjemy wspólnie. Ubolewam w duchu, ale przygotowuję. Odrazu w mojej głowie rozpędza się machina: co zjeść? Musi być mało, a sycąco. Lekko, trochę ekstrawagancko (w końcu weekend i wspólne siedzenie przy stole), ale na pewno nic wymyślnego (przecież jadamy bardzo proste rzeczy). Jak zbilansować w jednym posiłku wystarczającą ilość białka, dobrych węglowodanów i tłuszczy? Wybór pada na (jak zawsze ostatnio) owoce morza i makaron orkiszowy z zapiekaną z czosnkiem pastą z bobu.
Jako dodatki robią czarne oliwki, suszone na słońcu (nie w oleju) pomidory i oliwa. O ziarnach typu siemię lniane, słonecznik, uprażone migdały, czy pestki dyni już nie wspominając. Po niespełna kilku minutach (makaron al-dente gotuje się 3 minuty!!!) danie gotowe. Podkładki i sztućce na stół, schłodzone wino w kieliszki i zaczynamy ucztę w sobotnie, leniwe popołudnie…






Fot.: Archiwum własne.