"Lubię żyć!"
by Qawiorka.
All photos: Archiwum prywatne. |
Ta książka nie rozszarpuje serca
ani nie chwyta za gardło. Nie ma się wrażenia, że za parę minut nie będzie już
można przejść do następnej strony, a łzy pojawią się same. To zupełnie inna
rozmowa, jakże rożna od tych, które dotychczas przeczytałam. Mądra, rzeczowa,
aż chciałoby się napisać niezmiernie trzeźwa, jak na to wszystko, co dzieje się
dookoła. A dzieją się historie jak z odrealnionego świata. Ola jednocześnie śpi
i czuwa. Jest trochę tam i trochę tu. Wszyscy wokół mają tak samo. Mama,
siostra, dziadkowie, przyjaciele, osoby z fundacji oraz fizjoterapeuci. Chociaż
może oni nie. Oni bardziej chcą ją przeciągnąć na swoją stronę. Jakie to trudne
myślę sobie… Być z kimś w jego świecie na tyle umiejętnie ile się może, ale
jednocześnie chcieć go z niego wyrwać dla siebie…
Jakiekolwiek pytania o sens
pozostawiam Mamie oraz najbliższej Rodzinie. Oni go widzą i wiedzą o nim…
To, że książkę „Lubię żyć”
czyta się jak dobrze spisany testament to również zasługa osoby, która pyta.
Jasno sformułowane pytania, zadane w dobrym, właściwym czasie niemalże
wymuszają trafne odpowiedzi. Wszystko jest poukładane i zamknięte w jedną,
spójną całość.
Warto mieć „Lubię żyć” nie
tylko po to, aby przeczytać raz. Ale również po to, aby odstawić na półkę i
kiedy trzeba wrócić do niej. Wybrać rozdział zatytułowany „Zdrowe dziecko”, czy
„Codziennie rano chcę żyć” i ma się wszystko podane jak na tacy. Nie trzeba już
będzie dużo wymagać od życia, żeby sobie uświadomić ile zwykłego szczęścia po
prostu nam dano…